Związki bez zobowiązań- jak to jest?
calineczka1220 - 2009-08-04 16:45
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Witam wszystkie wizażanki:)
Ja niestety też jestem w takim związku...
Pan K - będę go tak nazywać, bo jakoś tak bezimiennie to dziwnie, a pełnego imienia też wolę nie zdradzać.
No więc Pan K i ja znamy się od ponad 4 lat... przez cąły ten czas się przyjaźniliśmy bardzo mocno, on był dla mnie jak brat, ja dla niego jak siostra... do czasu...
w listopadzie rzuciła go dziewczyna, spotkalam się z nim na piwo po dość długiej przerwie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się... on oczywiście jak zawsze dżentelmen, otwierał mi drzwi, przysuwał krzesło, otwierał i zamykał mi drzwi samochodu, no w każdym razie po pierwszym spotkaniu nieiwele się zmienilo... wtedy byłam niebotycznie zakochana...
ale w grudniu i ja zostałam porzucona...
oczywiscie wypłakiwałam oczy właśnie w ramionach pana K...
i tak się wzajemnie pocieszaliśmy jakiś czas... spędzaliśmy razem wszystkie wieczory
i tak nastał dzien moich 20 urodzin, impreza odbyła się 20 grudnia:) wszyscy wypiliśmy sporo akoholu...
oczywiście ja zawsze coś wymyślę:) jadłam paluszka, trzymając go w ustach postanowiłam sobie zażartować :"K. chcesz??" i oczywiscie byłam pewna, że ułamie go sobie w połowie... wtedy pierwszy raz się pocałowaliśmy...
od tamtej pory byliśmy nierozłączni, chociaz jeszcze nie byliśmy parą... w lutym wreszcie postanowiliśmy, że to jest dobry czas, wszystko było pięknie, pojechaliśmy sobie do Augustowa:) było cudownie:)
ale po jakimś czasie coś zaczęło się chrzanić... widzialam, ze jest jakiś nie swój... on ciągle kochał ją...
rozstaliśmy się, ale ciągle się spotykaliśmy jak dawniej.
Chcąc zatrzymać go przy sobie, zgodziłam się na związek bez zobowiązań...
on ciągle podkreśla, że jesteśmy tylko przyjaciółmi...
Od pół roku sypiamy ze sobą, ale wciąż spędzamy razem każdą wolną chwilę, wyjeżdzamy razem, chodzimy na imprezy razem, do kina, na kolacje, on wciąż otwiera mi drzwi samochodu... ale dla mnie to już męczące... chciałabym miec normalny związek... myśl o tym, ze kiedyś odejdzie, że kogoś pozna dla mnie jest nie do wyobrażenia, bo ja wciąż go kocham... każdy jego uśmiech, każde spojrzenie, nawet to w jaki sposób pali papierosa... lubie słuchac jak oddycha kiedy już śpi, ale wiem, że nigdy nie będzie mój...
roxi:* - 2009-08-04 16:59
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Cytat:
Napisane przez calineczka1220 (Wiadomość 13581531) Witam wszystkie wizażanki:)
Ja niestety też jestem w takim związku...
Pan K - będę go tak nazywać, bo jakoś tak bezimiennie to dziwnie, a pełnego imienia też wolę nie zdradzać.
No więc Pan K i ja znamy się od ponad 4 lat... przez cąły ten czas się przyjaźniliśmy bardzo mocno, on był dla mnie jak brat, ja dla niego jak siostra... do czasu...
w listopadzie rzuciła go dziewczyna, spotkalam się z nim na piwo po dość długiej przerwie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się... on oczywiście jak zawsze dżentelmen, otwierał mi drzwi, przysuwał krzesło, otwierał i zamykał mi drzwi samochodu, no w każdym razie po pierwszym spotkaniu nieiwele się zmienilo... wtedy byłam niebotycznie zakochana...
ale w grudniu i ja zostałam porzucona...
oczywiscie wypłakiwałam oczy właśnie w ramionach pana K...
i tak się wzajemnie pocieszaliśmy jakiś czas... spędzaliśmy razem wszystkie wieczory
i tak nastał dzien moich 20 urodzin, impreza odbyła się 20 grudnia:) wszyscy wypiliśmy sporo akoholu...
oczywiście ja zawsze coś wymyślę:) jadłam paluszka, trzymając go w ustach postanowiłam sobie zażartować :"K. chcesz??" i oczywiscie byłam pewna, że ułamie go sobie w połowie... wtedy pierwszy raz się pocałowaliśmy...
od tamtej pory byliśmy nierozłączni, chociaz jeszcze nie byliśmy parą... w lutym wreszcie postanowiliśmy, że to jest dobry czas, wszystko było pięknie, pojechaliśmy sobie do Augustowa:) było cudownie:)
ale po jakimś czasie coś zaczęło się chrzanić... widzialam, ze jest jakiś nie swój... on ciągle kochał ją...
rozstaliśmy się, ale ciągle się spotykaliśmy jak dawniej.
Chcąc zatrzymać go przy sobie, zgodziłam się na związek bez zobowiązań...
on ciągle podkreśla, że jesteśmy tylko przyjaciółmi...
Od pół roku sypiamy ze sobą, ale wciąż spędzamy razem każdą wolną chwilę, wyjeżdzamy razem, chodzimy na imprezy razem, do kina, na kolacje, on wciąż otwiera mi drzwi samochodu... ale dla mnie to już męczące... chciałabym miec normalny związek... myśl o tym, ze kiedyś odejdzie, że kogoś pozna dla mnie jest nie do wyobrażenia, bo ja wciąż go kocham... każdy jego uśmiech, każde spojrzenie, nawet to w jaki sposób pali papierosa... lubie słuchac jak oddycha kiedy już śpi, ale wiem, że nigdy nie będzie mój... Skoro sypiacie ze sobą to nie jest tylko przyjaźń, bo o ile się nie mylę przyjaciele nie uprawiają ze sobą seksu ;)
Jakiej pomocy oczekujesz? Bo nie określiłaś się w tej kwestii
Czy może chcesz się tylko pożalić?
suszarka - 2009-08-04 17:59
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Cytat:
Napisane przez calineczka1220 (Wiadomość 13581531) Witam wszystkie wizażanki:)
Ja niestety też jestem w takim związku...
Pan K - będę go tak nazywać, bo jakoś tak bezimiennie to dziwnie, a pełnego imienia też wolę nie zdradzać.
No więc Pan K i ja znamy się od ponad 4 lat... przez cąły ten czas się przyjaźniliśmy bardzo mocno, on był dla mnie jak brat, ja dla niego jak siostra... do czasu...
w listopadzie rzuciła go dziewczyna, spotkalam się z nim na piwo po dość długiej przerwie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się... on oczywiście jak zawsze dżentelmen, otwierał mi drzwi, przysuwał krzesło, otwierał i zamykał mi drzwi samochodu, no w każdym razie po pierwszym spotkaniu nieiwele się zmienilo... wtedy byłam niebotycznie zakochana...
ale w grudniu i ja zostałam porzucona...
oczywiscie wypłakiwałam oczy właśnie w ramionach pana K...
i tak się wzajemnie pocieszaliśmy jakiś czas... spędzaliśmy razem wszystkie wieczory
i tak nastał dzien moich 20 urodzin, impreza odbyła się 20 grudnia:) wszyscy wypiliśmy sporo akoholu...
oczywiście ja zawsze coś wymyślę:) jadłam paluszka, trzymając go w ustach postanowiłam sobie zażartować :"K. chcesz??" i oczywiscie byłam pewna, że ułamie go sobie w połowie... wtedy pierwszy raz się pocałowaliśmy...
od tamtej pory byliśmy nierozłączni, chociaz jeszcze nie byliśmy parą... w lutym wreszcie postanowiliśmy, że to jest dobry czas, wszystko było pięknie, pojechaliśmy sobie do Augustowa:) było cudownie:)
ale po jakimś czasie coś zaczęło się chrzanić... widzialam, ze jest jakiś nie swój... on ciągle kochał ją...
rozstaliśmy się, ale ciągle się spotykaliśmy jak dawniej.
Chcąc zatrzymać go przy sobie, zgodziłam się na związek bez zobowiązań...
on ciągle podkreśla, że jesteśmy tylko przyjaciółmi...
Od pół roku sypiamy ze sobą, ale wciąż spędzamy razem każdą wolną chwilę, wyjeżdzamy razem, chodzimy na imprezy razem, do kina, na kolacje, on wciąż otwiera mi drzwi samochodu... ale dla mnie to już męczące... chciałabym miec normalny związek... myśl o tym, ze kiedyś odejdzie, że kogoś pozna dla mnie jest nie do wyobrażenia, bo ja wciąż go kocham... każdy jego uśmiech, każde spojrzenie, nawet to w jaki sposób pali papierosa... lubie słuchac jak oddycha kiedy już śpi, ale wiem, że nigdy nie będzie mój...
to odejdź. bo nie będzie. cudów moja droga na tym świecie nie ma.
Deede - 2009-08-04 19:40
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Cytat:
Napisane przez calineczka1220 (Wiadomość 13581531) Witam wszystkie wizażanki:)
Ja niestety też jestem w takim związku...
Pan K - będę go tak nazywać, bo jakoś tak bezimiennie to dziwnie, a pełnego imienia też wolę nie zdradzać.
No więc Pan K i ja znamy się od ponad 4 lat... przez cąły ten czas się przyjaźniliśmy bardzo mocno, on był dla mnie jak brat, ja dla niego jak siostra... do czasu...
w listopadzie rzuciła go dziewczyna, spotkalam się z nim na piwo po dość długiej przerwie, rozmawialiśmy, śmialiśmy się... on oczywiście jak zawsze dżentelmen, otwierał mi drzwi, przysuwał krzesło, otwierał i zamykał mi drzwi samochodu, no w każdym razie po pierwszym spotkaniu nieiwele się zmienilo... wtedy byłam niebotycznie zakochana...
ale w grudniu i ja zostałam porzucona...
oczywiscie wypłakiwałam oczy właśnie w ramionach pana K...
i tak się wzajemnie pocieszaliśmy jakiś czas... spędzaliśmy razem wszystkie wieczory
i tak nastał dzien moich 20 urodzin, impreza odbyła się 20 grudnia:) wszyscy wypiliśmy sporo akoholu...
oczywiście ja zawsze coś wymyślę:) jadłam paluszka, trzymając go w ustach postanowiłam sobie zażartować :"K. chcesz??" i oczywiscie byłam pewna, że ułamie go sobie w połowie... wtedy pierwszy raz się pocałowaliśmy...
od tamtej pory byliśmy nierozłączni, chociaz jeszcze nie byliśmy parą... w lutym wreszcie postanowiliśmy, że to jest dobry czas, wszystko było pięknie, pojechaliśmy sobie do Augustowa:) było cudownie:)
ale po jakimś czasie coś zaczęło się chrzanić... widzialam, ze jest jakiś nie swój... on ciągle kochał ją...
rozstaliśmy się, ale ciągle się spotykaliśmy jak dawniej.
Chcąc zatrzymać go przy sobie, zgodziłam się na związek bez zobowiązań...
on ciągle podkreśla, że jesteśmy tylko przyjaciółmi...
Od pół roku sypiamy ze sobą, ale wciąż spędzamy razem każdą wolną chwilę, wyjeżdzamy razem, chodzimy na imprezy razem, do kina, na kolacje, on wciąż otwiera mi drzwi samochodu... ale dla mnie to już męczące... chciałabym miec normalny związek... myśl o tym, ze kiedyś odejdzie, że kogoś pozna dla mnie jest nie do wyobrażenia, bo ja wciąż go kocham... każdy jego uśmiech, każde spojrzenie, nawet to w jaki sposób pali papierosa... lubie słuchac jak oddycha kiedy już śpi, ale wiem, że nigdy nie będzie mój... Skoro on chce tylko seksu bez zobowiązań, a ty czegoś więcej, to zgodziłaś się być "dupcią do łóżka". Gdyby ci to odpowiadało, to ok. Ale - o rady nie prosisz - i dobrze, bo wiesz, co jest grane..
calineczka1220 - 2009-08-04 21:26
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Wiem co jest grane...
Stracić go nie chcę, ale być tylko jak to określiłaś "dupcią do łóżka" też nie... i sama nie wiem co z tym fantem zrobić.
karolka7911 - 2009-08-12 18:42
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Chyba za szybko sie pochwalilam tym wszystkim.... niby mnie kocha, ale nie chce mnie narazie przedstawic swojej rodzinie, znajomym, nikomu, wszystko ukrywa... pokochal mnie ale jak sie nie kloce....
a dzis... szkoda gadac, moja kolezanka przez przypadek zaczela z nim pisac, sluzbow, tylko jakos tak sie zlozylo, ze zapytala go czy jest kawaler, on powiedzial, ze juz byl zonatyo, od 4 lat jest sam, poprostu takl wyszlo..... jak to uslyszalam zawalilo sie wszystko, tzn ze ten rok nic dla niego nie znaczyl, tzn, ze nadal szuka jakiejs panienki.....
nie ma sensu tego ciagnac
AmericanGirl - 2009-08-17 12:56
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Ja byłam również w takim związku :) Chociaż pewnie takim związkiem bez zobowiązań raczej nazwać nie można bo z jednej strony jakieś tam zobowiązanie było :D
Poznaliśmy się w LO , jakoś wpadłam mu w oko , on mi w sumie też no i zgadaliśmy się na jakąś imprezę - poznałam tam swojego późniejszego faceta [ jego przyjaciela ] , więc nasza znajomość zakończyła się zwykłym koleżeństwem .Nie obeszło się bez kłutni no ale jakoś potem było ok . No i stało się tak , że z tym kolesiem się rozstaliśmy a ten kolega zaczął chodzić ze mną do klasy no i się zaczeło :) Na jakiejś imprezie troche nas poniosło i tak juz zostało . Spotykaliśmy się nie będąc w zadnym związku , widywaliśmy się codziennie - nie tylko w szkole - dosyć intensywnie . Było w sumie wszystko poza seksem i taki związek mi odpowiadał . Byliśmy ze sobą naprawde blisko i ze był swietny to super spedzało się nam czas . Taki najlepszy przyjaciel z małym co nieco :D Czesto rozmawialismy , dzwonilismy , pisalismy , spotykalismy się - ale bez większych tłumaczeń , moglismy się spotykać z innymi - i tak w sumie też było . Niestety z jego strony zakończyło się to jakąś totalną miłością i zaczął nalegać na związek co mi raczej nie odpowiadało . Minęło juz kilka lat ale nadal czasem zdaży się nam jakiś flirt czy coś . Nie powiem , układało nam się świetnie ale takie związki z którejś ze stron muszą skończyć się jakimś większym zaangażowaniem . W końcu spotykacie się bo jakaś chemia między wami jest , a im intensywniejsze spotkania tym zaangażowanie rośnie ;D
megaraaa - 2009-08-22 08:33
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
szczerze myślałam, że niewiele osób ładuje się w takie układy...
Ja zawsze wierzyłam w romantyczną miłość, seks był dopełnieniem związku itd... jednym słowem uważałam, że miłość i seks jest nierozerwalną jednością.
Miałam wspaniałego chłopaka, jakieś dwa tygodnie po zaręczynach związek się rozsypał co przypłaciłam straszną depresją... i zmianą nastawiecenia do otaczającego świata. Stwierdziłam, że nie mam zamiaru się wiązać... a mężczyzn zaczęłam postrzegać tylko i wyłącznie jako obiekty seksualne...
Walczyłam z tym przez ponad pół roku a później
zaczęłam sypiać z kolegą, spędzaliśmy wspólnie sporo wolnego czasu, dużo pisaliśmy, spełniał moje zachcianki...ale nigdy nie było czułych słówek, wyznań, deklaracji... świetnie się dogadywaliśmy, wspaniale się razem bawiliśmy, oboje wiedzieliśmy o co chodzi mimo, że na ten temat nie rozmawialiśmy... rozeszło się po kościach, nadal utrzymujemy kontakt.
Po dwóch miesiącach zaczęłam spotykać się z kolejnym facetem... tylko w tym wypadku z góry określiliśmy w czym tkwimy. Jak się spotykaliśmy w pracy rozmawialiśmy jak słabo znający się znajomi, od czasu do czasu pisaliśmy do siebie, jak obojgu pasowało umawialiśmy się na seks... jakieś dwa tygodnie przed końcem roku akademickiego przestaliśmy pisać, spotykać się i tak już zostanie.
Na wakacjach zaczęłam spotykać się z obcokrajowcem...żonaty z dziećmi <wiem, że źle postępuję ale przynajmniej mam pewność, że nikomu nie będzie się chwalił z kim sypia>. Ukradkiem wsiadam w auto, jedziemy do innego miasta, dobrze się bawimy... mimo, że jest niesamowicie przystojny, świetnie się z nim czuję jest ostatnim facetem z którym chciałabym się związać... skończą się wakacje skończy się romans.
W pracy żartujemy i rozmawiamy jak dawniej.
Mam nadzieję, że to już mój ostatni układ tego typu... myślę, że już przebolałam stratę chłopaka i jestem w stanie się z kimś związać...
Ale z drugiej strony się zastanawiam... skoro uważam się za osobę spełnioną w życiu zawodowym, prywatnym, jestem szczęśliwa po co to zmieniać?
Naprawdę... nie wiedziałam, że kiedykolwiek będę mogła się "pochwalić" jakimkolwiek układem tego typu ...człowiek się zmienia i czasami z pozoru zmiany uważane za złe w konsekwencji zmieniają człowieka na lepsze...
Teraz przynajmniej znam swoją wartość, wiem, że mam ładne ciało, pozbyłam się kompleksów, zyskałam pewność siebie, jestem bardziej otwarta, mam strasznie duży dystans do siebie i świata... i bardziej krytycznie patrzę na mężczyzn.
minuuutka - 2009-08-26 12:12
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Tez cos takiego przerobiłm pisze cos bo nawet nie potrafie tego nazwac ,ale chyba chory uklad pasuje.Na poczatku bylo fajnie oboje po zakretach,znalismy sie wczesniej ,ale nie blizej wiem ze na jakis czas wyjechal.No i po powrocie mnie znalazl jakas kawa,kino,spacer no i sex przez pewien czas bylo ok ja miala swoj swiat ,a on swoje zycie.Byl starszy,zaczely sie zgrzyty ze pewnie i tak kogos mam,ze pewnie i tak odejde bo jest starszy.....ja nie pytalam czy kogos ma bo i po co.To zaczal stwarzac sytuacje zebym byla zazdrosna,dzwonil w nocy zeby zapytac czy jestem w domu bylo to tak meczace ze w koncu odeszlam.Po trzech dniach dzwonil,pisal placzliwym glosem nagrywal na sekretarke bo zaczelam wyciszac tel.Wracalam i bylo ok , a potem to samo,wysylal sms-y czy go kocham ale jak pytalam o co mu wlasciwie chodzi nie potrafil powiedziec.Po pewnej sytuacji gdzie zobaczylam go spiacego z inna wiedzialam wreszcie ze to koniec nie poczulam nic procz ulgi ze jestem wolna sama bylam zdziwiona.Ufff troche sie rozpisalam
---------- Dopisano o 13:12 ---------- Poprzedni post napisano o 12:53 ----------
Dzis mysle,ze to byl jakis koszmar to przyciaganie i odpychanie sie.Po kazdym rozstaniu bardzo tesknilam chociaz to ja odchodzilam i wiedzialam ze tak jest lepiej.Jednak cos mnie do niego przyciagalo i nie byla to milosc bo nie wyobrazalam sobie zycia z nim do dzis nie wiem co to bylo.
Sarrai - 2009-08-26 13:14
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Nigdy nie zrozumiem takich 'układów'. :rolleyes: Dla mnie kompletnie bez sensu, nie mogłabym traktowac samą siebie jako czyjąś koleżankę od seksu...
Facet z pracy ostatnio zaczął robić jakieś dwuznaczne uwagi. Trwało to jakieś dwa miesiace. W koncu wprost zaproponował tego typu spotkanie -bez zobowiązań- . Na moje pytanie a co z Twoją dziewczyną? Zaczął przekonywać mnie, ze oni własnie maja taki układ i ze ona w pełni to akceptuje. Odpowiedziałam mu, ze ani JA ani tymbardziej mój chłopak czegos takie nie akcpetujemy - koleś odburknął, ze jestem jakaś dziwna, bo przecież jestem młoda.. :hahaha:
Cytat:
Napisane przez megaraaa (Wiadomość 13844640) Teraz przynajmniej znam swoją wartość, wiem, że mam ładne ciało, pozbyłam się kompleksów, zyskałam pewność siebie, jestem bardziej otwarta, mam strasznie duży dystans do siebie i świata... i bardziej krytycznie patrzę na mężczyzn.
Dziwne, ze sama nie potrafiłaś dojść do takich wniosków, zamiast pakując sie w seks-spotkania z żonatym facetem. :mad:
wera_wera7 - 2009-10-24 22:04
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Właśnie jestem w takim związku i chcę się z niego wyplątać, ponieważ chyba się zaangażowałam. on od razu postawił sprawę jasno - o miłości nie ma mowy. zaakceptowałam to, ale teraz mi z tym źle. Jak wygląda nasz związek? mieszkamy w jednym mieszkaniu, on jest dla mnie super czuły, ciągle przytulanki, całusy, udany seks...i wierność. żadne z nas nie ma nikogo innego, jesteśmy sobie wierni. jest przy mnie kiedy jest mi źle, zawsze porozmawia, powie czułe słowo, pomaga mi, jest idealny. ale cały czas gada że to tylko przyjaźń. muszę odejść, bo mam już tego dosyć, ale też się boje i nie wiem jak mam to zrobić. nie mam zamiaru stawiać mu żadnych warunków, bo wiem, że on mnie nie kocha, nie mówi tego wprost, ale sugeruje. po prostu boję się, że pozna kogoś i mnie zostawi, wtedy będzie mi jeszcze trudniej. nie wiem co mam zrobić. Help:(
kivi - 2009-10-25 10:12
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Byłam w takim zwiazku - seks bez zobowiązan.
Dzis jestesmy razem, z "zobowiązaniami" :D
fizelina - 2009-10-25 10:27
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
tak zwany wolny związek, czy związek bez zobowiązań, to oksymoron w formie czystej.
19 KiKa - 2009-11-12 12:24
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Cytat:
Napisane przez blue_eyed_kitty (Wiadomość 2722446) Szukałam i nie znalazłam:) Tak mnie naszło... Jak to jest jeśli ludzię są w tzw. związku bez zobowiązań... Chodzi mi o np. spotkania z innymi ludzimi... Co naprawde znaczą te słowa: bez zobowiązan? Może ktoś jest w takim związku?
Z góry dziękuje za pomoc:)
Hmm... Taka jest wizja mojej przyszłości ;) no ale jak narazie tylko wizja ;] Jestem egoistka, indywidualistka, zakochana w sobie, myslaca tylko o sobie. Swiadoma wad i zalet. Wiem ze nie nadaje sie do bycia w zwiazku normalnym - nie szanuje dostateczniej 2 osoby - bo interesuje sie tylko soba. Zawsze wydawalo mi sie, ze jestem idealem dziewczyny dla chlopaka - nie chce zobowiazan, zero zazdrosci, zero kontrolowania, luz i swoboda. No ale nie spotkalam chlopaka, ktory zgodzil sie na takie cos ;]. Oni sa jednak zadrosni, uczuciowi i wrazliwi - albo na takich trafiam. Efekt - staram sie nie byc dluzej w zwiazkach. Jak nie moge byc w wolnym zwiazku, aby sie nie dusic, to uciekam jak sie nudze.
Nie kłame, nie oszukuję, jestem szczera i lojalna. Mówie co mysle, co czuje, czego chce i robie to.
Ale w zwiazku np w jakim jestem obecnie - jestem otoczona opieka, i tz kontroluje mnie znacznie, nie widzi swiata po za mna. Mowie mu oczywiscie, ze jestem zla dziewczyna, ze predzej czy pozniej odejde. Bo tak mam. Ale on wierzy we mnie, czym wzbudza we mnie poczucie winy. Ale przeciez nie klame, od samego pocztku mowilam jak chce. Ale gleboko wierze, ze bede miala okazje byc z kims w takim typowym wolnym zwiazku - jestesmy para - najlepiej zebysmy sie kochali. I ja nie kontroluje jego ani on mnie. Kazde zyje swoim zyciem. Jak mam ochote dzwonie, spotykam sie itd. Jak nie mam to nie mam i robie co chce z niczego sie nie tlumacze. Marzenie ;].
Ale uwazam, ze to oczywiscie zalezy od tego jakimi osobami jestesmy - ja typem samotnika, nie potrzebuje kogos, zeby zycie mialo sens. I tak ma bo mam siebie :p: potrzebuje kogos by z nim bywac - urozmaicac sobie czas i zycie ;).
Sunsett - 2009-11-12 12:40
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Przeszłam w swoim życiu przez dwa takie niby-związki i jedno mogę powiedzieć - dziewczyny , nie pchajcie się w takie układy ! To tylko kwestia czasu , aż któraś ze stron (najczęściej jest to kobieta) zaangażuje się uczuciowo. Później jest tylko cierpienie i łzy . Do tej pory nie doszłam do siebie po mojej ostatniej tego typu przygodzie - mam zdeptaną psychikę , skrzywiony światopogląd i serce w strzępach .
To jest chore ,a nie nowoczesne...
mimochodem - 2009-11-12 14:34
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Cytat:
Napisane przez Sunsett (Wiadomość 15235093) Przeszłam w swoim życiu przez dwa takie niby-związki i jedno mogę powiedzieć - dziewczyny , nie pchajcie się w takie układy ! To tylko kwestia czasu , aż któraś ze stron (najczęściej jest to kobieta) zaangażuje się uczuciowo. Później jest tylko cierpienie i łzy . Do tej pory nie doszłam do siebie po mojej ostatniej tego typu przygodzie - mam zdeptaną psychikę , skrzywiony światopogląd i serce w strzępach .
To jest chore ,a nie nowoczesne...
zalezy jak kto do tego podchodzi. Mam znajomą, która otwarcie przyznaje się do tego, że interesują ją jedynie związki bez zainteresowań i patrząc na to , że od 5 lat z nikim nie była, a jedynie od czasu do czasu z kimś się prześpi rzeczywiście można zauważyc, że jest kobietą-skałą. Pewnie do czasu, ale i tak długo wytrzymuje.
Ja również jestem w 'związku bez zobowiązań' i im częsciej z Tym Mężczyzną przebywam tym częściej łapię sie na myśleniu, że nie chciałabym mieć takiego faceta jak on. Jesteśmy zupełnymi przeciwieństwami, mamy inne poglądy, ale ten sam upór, ciągle się kłócimy i godzimy, nienawidzimy i nie możemy bez siebie żyć oO a jednocześnie niesamowicie się zgrywamy jeśli chodzi o sprawy mniej lub bardziej łóżkowe (do 'typowego' seksu jeszcze nie doszło, pewnie kwestia czasu). Sama nie wiem co to jest, dla mnie chory układ. Obiecywałam sobie, że nigdy mnie to nie spotka i jak na zrządzenie losu...tak to jest jak dominuje popęd(choć nie wiem czy to dobre określenie?) nad rozumem.
Sunsett - 2009-11-12 15:06
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Cytat:
Napisane przez mimochodem (Wiadomość 15237567) zalezy jak kto do tego podchodzi. Mam znajomą, która otwarcie przyznaje się do tego, że interesują ją jedynie związki bez zainteresowań i patrząc na to , że od 5 lat z nikim nie była, a jedynie od czasu do czasu z kimś się prześpi rzeczywiście można zauważyc, że jest kobietą-skałą. Pewnie do czasu, ale i tak długo wytrzymuje.
Ja również jestem w 'związku bez zobowiązań' i im częsciej z Tym Mężczyzną przebywam tym częściej łapię sie na myśleniu, że nie chciałabym mieć takiego faceta jak on. Jesteśmy zupełnymi przeciwieństwami, mamy inne poglądy, ale ten sam upór, ciągle się kłócimy i godzimy, nienawidzimy i nie możemy bez siebie żyć oO a jednocześnie niesamowicie się zgrywamy jeśli chodzi o sprawy mniej lub bardziej łóżkowe (do 'typowego' seksu jeszcze nie doszło, pewnie kwestia czasu). Sama nie wiem co to jest, dla mnie chory układ. Obiecywałam sobie, że nigdy mnie to nie spotka i jak na zrządzenie losu...tak to jest jak dominuje popęd(choć nie wiem czy to dobre określenie?) nad rozumem. Masz całkowitą rację. Do swojej wypowiedzi zapomniałam dodać ,że naturalnie są wyjątki czyli para , gdzie dwoje ludzi jest szczerze zadowolonych z takiego układu . W moim przypadku brak zobowiązań funkcjonował, owszem , ale do czasu. Zamiast wyciągnąć wnioski z pierwszej takiej przygody i wystrzegać się takiego bagna w przyszłości ,to z pełną świadomością władowałam się w drugi taki układ. Do tej pory się z niego leczę nie mając 100% pewności ,czy będę miała w sobie na tyle siły ,aby odmówić mu , gdy znów za jakiś czas zaproponuje mi spotkanie (do czego mam nadzieję nie dojdzie).
Podziwiam takie kobiety jak Ty , czy Twoja koleżanka, ja bym tak nie umiała. Dlatego nigdy więcej takich przygód , nie nadaję się do tego .
Niemniej jednak , Tobie życzę powodzenia i jednocześnie troszkę zazdroszczę takiego beznamiętnego podejścia :) .
Jeśli sprawia Ci to przyjemność, sama nie cierpisz i nikogo nie krzywdzisz , nie masz ochoty na poważny związek - to wówczas nie widzę w takiej relacji nic złego , wręcz przeciwnie :)
paulinadmk - 2009-11-13 21:48
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Z tego, co widzę, układa się Wam w takowych związkach. Trwam w takim, a właściwie to nie mam już sama pojęcia, co jest między nami. Spotykamy się od czasu do czasu, z tego co widzę, ostatnio tylko dla jednego. Heh, teoretycznie, jak mi jest potrzebna para do wyjścia, że tak to określę, to jest on na zawołanie, ale też nie do końca. Ciężko mi w tej sytuacji, ostatnio dotarło do mnie jak nas - mnie postrzega otoczenie. Wyszło na to, że powinnam sobie odpuścić...nie wiem czy potrafię, widzę i dobre strony, i złe...spotykam się też z innymi,ale 'daleko' posuwam się tylko z nim, innych właśnie porównuję tylko do niego, inaczej nie mogę, nie potrafię, może nie chcę? przypuszczam, że dumnie będę czekać, aż on łaskawie się odezwie znów i, jak zawsze, 'spotkam się' z nim. głupia jestem - wiem, ale jak to skończyć, jak sobie wybić to z głowy?:prosi:
KochanaGadzinka - 2009-11-13 22:59
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Cytat:
Napisane przez m.a.r.t.a (Wiadomość 2735671) Zapomniałam dodac najważniejszego, związek bez zobowiązań -związkiem bez miłości a co za tym idzie nie wyobrażam sobie seksu z osoba której nie kocham.
Zgadzam się z Tobą w 100%
Poza tym uważam, że facet z którym się kocham jest mój, tylko ja mogę Go dotykac, to samo w drugą stronę
Nie ma czegoś takiego jak związek bez zobowiązań. Owszem jest coś takiego jak kolega/koleżanka do seksu, niezobowiązujący seks, ale ZWIĄZEK bez zobowiązań?? Jedno drugie zaprzecza to tak jakby powiedziała macierzyństwo bez dziecka, albo buty na obcasach bez obcasów heheh :D
Związek to zobowiązania, wspólne plany, więzi, uczucia, emocje
a taka relacja, gdzie pan i pani mogą z kim chcą, gdzie chcą i ogólnie rzecz biorąc robią co chcą, to według mnie seks bez zobowiązań i tyle.
soothe - 2009-12-29 10:23
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Heh, to taki uczuciowy biznes jest raczej, niż bezuczuciowy stan.
Wtedy kiedy potrzebujesz dobrej zabawy, czułości, seksu, dostajesz to, dając tyle, ile chcesz.
W takich układach można jedynie chciec, nie wymagac.
Dlaczego ludzie w to wchodzą?
;)
Personal reasons.
Ja zdaje się tkwię w kilku takich układach. W jednych bardziej (częściej, intensywniej, up to you), w innych mniej.
Z X. raczej mijaliśmy się w życiu. Znamy się od hmm...
Muszę się chwilę zastanowic, ponieważ nie myślę o tym zbyt często.
- i to pierwsza cecha braku zobowiązań, myślisz tyle, ile chcesz, nie jesteś niewolnikiem własnego umysłu.
Więc znamy się od jakichś 3-4 lat. On był w związku, ja też.
On swój skończył, wtedy się skontaktowaliśmy po raz 1. Jako, że wtedy wierzyłam jeszcze w miłośc, Księcia, zaufanie i zaangażowanie - zdarzało mi się czasem jakoś go podbudowywac, sms z dobrą radą, bądź podnoszący na duchu mail.
Zawsze byłam szczera.
Nie przeszło mi wtedy przez myśl, ze mógłby cokolwiek dla mnie znaczyc, wtedy ważna była jedna osoba.
Po jakimś czasie spotkalismy się, koleżeńskie piwo nad jeziorem, zero skrępowania.
Później długo cisza.
Jakiś spacer.
Znów cisza.
Przez cały ten czas byłam z S., a on wiedział, że spotykam się z innymi ludźmi, ponad wszystko cenię zdrową niezależnośc.
Był moment, w którym rozeszłam się z S. - na jakieś 3 miesiące. Wystarczyło to jednak, żeby zbliżyc się z X. i zakosztowac czegoś innego.
Niestety, dla mnie było to zbyt INNE, a moje NIEZDROWE uzależnienie od S. nie pozwoliło mi na kontynuację tego epizodu.
X. był zakochany, strasznie.
Jak wiadomo każdemu, gdy jednej stronie zależy, a drugiej nie - jest wiele bólu, żalu. Niczego mu jednak nie obiecywałam, wszystko przebiegło fair, po prostu to nie było to.
Kolejny rok pisaliśmy do siebie od czasu do czasu. Ja wyjeżdżałam za granicę, wracałam, jakieś spotkania nam się zdarzały.
Ale byłam nadal z S.
Na jakiś czas X. zamilknął. Jest starszy, był wtedy na studiach w innym mieście. Życie studenta było dla niego jak kubeł zimnej wody, rozluźnił mu się światopoglad co do dziewczyn, związków, itd.
Po 4ech latach bycia z S. rozstaliśmy się w ogromnych bólach, żalach, pretensjach - ale to osobna historia.
Wtedy to ja, nie wiedziec czemu, uznałam, że jest mi nieco żal zmarnowania tak ciepłych uczuc X. Był kimś wyjątkowym przez te wszystkie lata.
Ale wiedząc, że żyje już inaczej, wyznałam mu, co czuję, a następnie zerwałam kontakt, argumentując to potrzebą nabrania dystansu.
Tak też się stało.
Po paru miesiącach nasz kontakt prezentował się dosyc śmiesznie, skakaliśmy sobie do oczu o wszystko, każde udowadniało swoje zyciowe racje, każde ścigało się w zawodach 'komu zależy mniej i zdoła byc bardziej zimnym'.
Moje uczucia już nie istniały, jego też. Więc w sumie po co się nadal kontaktowac? Zwłaszcza, że dzieli nas jakies 300km. No cóż, życie ma to do siebie, że pewnych procesów nie da się wyjaśnic, irracjonalizm to ich naczelna zasada.
Spotkaliśmy się pewnego dnia, w naszym rodzinnym miescie. Właściwie to ujrzeliśmy się z daleka. O 3 w nocy napisał, że przyjdzie, ja dodałam, żeby zabrał wino. Zaczęło się prawie od wydrapywania sobie oczu, skończyło nad ranem, w objęciach.
Długo nic.
Kolejna noc, kolejne wyjście nad ranem.
Dwa dni później - scenariusz powtarza się.
Nie wiem co tym kieruje, nie myślę o nim ani zanim przyjdzie (do momentu, kiedy któreś z nas nachodzi ochota na spotkanie), tym bardziej kiedy wychodzi.
Zero czułości, zero zaangażowania.
Żeby ułatwic zrozumienie (sobie też) tej relacji, podkreślam, że mieliśmy wiele wspólnych tematów, b. dobrze nam się rozmawia nadal, śmiejemy się do rozpuku.
Całujemy, sypiamy.
Jak to nazwac?
Nie robię tego, nie nazywam.
Po co?
Zbyt niewielkie ma to dla mnie znaczenie.
To jest zabawa dla odpornych i zdeterminowanych. Skupionych.
A czy obawiam się zaangażowania jednej ze stron? Bądź obojga?
A skąd!
Powtarzam, w tym układzie można tylko chciec, nie wymagac.
Żadne z nas tego o prostu nie chce;)
Pozdrawiam
nicka01 - 2009-12-29 10:43
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
A ja nie rozumiem dlaczego nazywa się to związek bez zobowiązań. Nazwałabym to raczej seks bez zobowiązań
tacyta - 2009-12-29 11:40
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Cóż jeśli dwoje dorosłych, wolnych ludzi bez zobowiązań się na to godzi z jakiś powodów, to jest to uczciwy układ, w którym nie ma nic złego. Reguły są dla obu stron jasne i dopóki któraś ze stron się zbytnio nie zaangażuje, to można sobie żyć łatwo, lekko i przyjemnie, bez zbędnych komplikacji. ;) Sama nigdy nie byłam w takim związku. Co prawda mój były współlokator namawiał mnie taki układ, ale odmówiłam. Oboje byliśmy wtedy wolni bez zobowiązań, on miał już za sobą podobne związki i bardzo sobie chwalił, ale ja nie lubię takich półśrodków. Nie mogłabym chyba tkwić w takim niby-związku, ale jestem w stanie zrozumieć, dlaczego niektorzy ludzie się na to decydują, traktują jako odskocznię, namiastkę uczucia lub spełnienie czysto fizycznych potrzeb, a z jakiś powodów nie chcą wchodzić w bardziej zobowiązujące związki.
Reasumując, nie praktykuję, nie polecam ale i nie odradzam.;)
---------- Dopisano o 12:40 ---------- Poprzedni post napisano o 12:33 ----------
Cytat:
Napisane przez nicka01 (Wiadomość 16117511) A ja nie rozumiem dlaczego nazywa się to związek bez zobowiązań. Nazwałabym to raczej seks bez zobowiązań Pewnie dlatego, że związek to szersze pojęcie ;) W takich układach czasami nie chodzi tylko i wyłącznie o seks, często także o spełnienie potrzeb społecznych i emocjonalnych. Z takim partnerem można także gdzieś wyskoczyć, rozmawiać, spędzać czas poza sypialnią, tylko nie wiąże się z tą osobą żadnych poważnych planów na przyszłość i zakłada się przejściowość i nietrwałość takiego układu.
briget - 2009-12-30 00:17
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
cieżko jest stworzyć taki zwiazek..tak mi sie przynajmniej wydaje..zawsze wychodzi..no prawie zawsze ze któraz ze stron chce cos wiecej...ja raz w zyciu maiła,m taki zwiazke jesli mozna tak powiedziec...ale nie załuje...z facetem przyjaznimy sie do tej pory choc moj TZ jest uczulony na jego imie ;) wiem że ani jedna strona ani druga nie chciała nic wiecej...i do tej pory poza seksem łacza nas te same kontakty..jakies piwko obiad pogaduchy..porady...iwem ze jak potrzrebuje rady to dzwonie do niego bo z meskiego punktu widzenia wszystko casem wygalada inaczej.....a kiedys seks??? był czyms fantastyv=cznym...zaspoka jaanie swoich potzreb moze ktos stwierdzi ze było to głupie ale tak jak juz pisałam ja nie załuje....ząłowaąłbym ze moze nie sprobowałam....a uwierzcie seks z kims bliskim ale ni z kims kogo kocamy dostarcza innych doznan i uczuc.....miło sie wpsomina ;)
marg0lcia - 2009-12-30 00:28
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
Byłam w takim związku przez 1,5 miesiąca. Wakacje, czułam się samotna, on się pojawił... Miło wspominam ten czas, bo poza seksem dużo rozmawialiśmy, pomagał mi, spędzaliśmy mnóstwo czasu razem... Teraz widujemy się raz na jakiś czas przypadkowo na mieście.
milsonraawr - 2010-04-11 16:11
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
a o co moze chodzic mojemu? juz nie wiem co mam robic, licze na pomoc
bylismy ze soba przez 2 miesiace, zwiazek rozpadl sie przez glupote, ale on stwierdzil tez, ze nie umiem byc dostatecznie powazna, po tygodniu od rozstania postawilismy na zwiazek bez zobowiazan. jest dobrze, jest bardzo czuly, kochany, spotykamy sie, wiec nie ma tutaj wylacznie seksu. skoro jest to zwiazek bez zobowiazan to logicznie patrzac mozemy miec innych partnerow, ale on jest zazdrosny, pyta czy z nikim nie jestem, prosi zebym z nikim innym nie spala, nawet czyta moje smsy! ale z drugiej strony podczas rozmowy (wiem, ze nie ma nikogo innego) powiedzial, ze on chce tylko zwiazku bez zobowiazan. dziewczyny, o co moze mu chodzic? jestem zalamana i nie wiem co robic. najgorsze jest to, ze ja go wciaz kocham..
kkkasiunia1988 - 2010-04-11 16:32
Dot.: Związki bez zobowiązań- jak to jest?
ja też byłam w takim związku... z przyjacielem... ja byłam w związku, nie osiągalna dla niego. adorował mnie... potem mój związek sie psuł... a on był zawsze... jako przyjaciel i nic więcej - od razu ustanowiliśmy granice... nigdy razem nie będziemy... ale potem ja byłam wolna... więc postawiliśmy na seks... a jako, że przyjacielem mogliśmy razem wszędzie wyjeżdżać, nikt sie niczego nie domyślał... trwało to długo... odpowiadało nam to, bo nie kontrolowaliśmy się. ja mogłam chodzić na randki, poznawać innych on mogł to samo... cały czas pamiętałam o tym, że razem nie będziemy i tego się trzymałam (starałam, bo czasem zazdrość mnie zżerała kiedy spotykał się z innymi) ale nie dawałam poznać po sobie, aż w końcu ja zaczęłam się spotykać z innym. I wtedy on zaczął się starać jak nigdy wcześniej... było bosko - a dziś jesteśmy od półtora roku w oficjalnym związku :) w nieoficjalnym będzie ze 4 albo i dłuzej...:)
Strona 5 z 6 • Znaleziono 413 wyników • 1, 2, 3, 4, 5, 6